Kamila i Marcin - fotografia ślubna Wrocław

Nie sposób opisać dzień ich ślubu w dwóch linijkach...

Opis samego miejsca gdzie odbywało się wesele jak i ślub mógłby zapewne zająć dużą część tej opowieści, ogólnie ale postaram się jak najkrócej!

Nasza przygoda rozpoczęła się w sobotnie, sierpniowe południe kiedy przyjechałem fotografować przygotowania do zamku, do "

Zamku na Skale w Trzebieszowicach". Więcej szczegółów na temat tego miejsca można przeczytać tutaj - wyjątkowa lokalizacja i niesamowite miejsce na ślub! Całość zarezerwowana dla Kamili i Marcina na to ważne wydarzenie. Fryzjer, wizażysta na miejscu a kościół tuż pod nosem - czyli wszystko na miejscu! Goście powoli się zjeżdżali, a wraz z uciekającym czasem napięcie rosło! Cała masa rzeczy do zrobienia a czasu coraz mniej! I tak właśnie ksiądz poczekał na lekko spóźnioną parę młodą, spóźnioną na własny ślub! :) No właśnie - ksiądz... Poznałem już wielu, bardziej lub mniej ale żaden nie był taki jak ten! Niestety nie pamiętam ani jak nazwała się parafia ani nie pamiętam imienia księdza, ale ten gość jest wyjątkową osobą. Przesympatyczny człowiek z uśmiechem na twarzy (wiecie taka twarz ze zmarszczkami mimicznymi od uśmiechania się ;) ) bardzo przyjazny i ciepły, aż dziwny jak na naszą polską rzeczywistość, no i coś w tym jest bo przyjechał świeżo z Francji gdzie dowodził jakąś francuską parafią... Kazanie od serca a nie formalność z cyklu "miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą..." Później "wpadł" jeszcze na wesele na lampkę wina, szybki taniec z Panią Młodą i na mały cud... Kiedy robiliśmy trochę zdjęć w wolnej chwili przed zamkiem nagle nastąpiła awaria sukni ślubnej Kamili. Dosyć konkretnie popsuła się suknia ślubna a właściwie plastikowe koło w środku - poplątało się, porwało suknię i konkretnie zaklinowało! Naprawialiśmy na zmianę ja i Marcin bez żadnych efektów! W tym momencie podszedł właśnie ksiądz. Marcin powiedział - "proszę księdza, potrzebujemy do pomocy ręki bożej". Ksiądz przykucnął i powiedział - "pokażcie mi to" po czym jednym sprawnym ruchem naprawił całość! No to ewidentnie był cud, ale że czasu za bardzo nie było dlatego nikt do Watykanu nie zadzwonił! No mówię Wam - niesamowity ksiądz, który był ozdobą i ważną częścią tego dnia! Reszta dnia mijała w bardzo pozytywnej atmosferze a impreza przerywana była to fajerwerkami, to płonącą szynką i toastem za parę młodą! Resztę można zobaczyć na zdjęciach poniżej...

Kamilo, Marcinie - dziękuję za wspólnie spędzone chwile - było niesamowicie! Bardzo się cieszę, że mogłem być z Wami tego dnia! Wszystkiego najlepszego!!!